niedziela, 16 stycznia 2011

15

Dzisiaj wstałam trochę wcześniej niż zwykle. Tata spał mocno w swojej sypialni – miał dzisiaj drugą zmianę w pracy. Ubrałam się szybko, przygotowałam się do szkoły i zeszłam do kuchni. Stanęłam przed prawie pustą lodówką. Wyszperałam z niej kilka jajek, trochę wędliny i żółtego sera. Co by tu z tym zrobić? W górnej szafce znalazłam jeszcze bochenek chleba tostowego. Pięć minut później po całej kuchni rozniósł się rozkoszny zapach tostów i smażonych jajek.
Tak jak podejrzewałam, wyciągnął on Wojtka z łóżka.
- Cześć – powiedział niepewnie, stojąc w drzwiach.
- Hej. Siadaj – odpowiedziałam, wskazując głową stół, który zastawiłam dla dwóch osób. – Zjemy sami, bo tata wstaje dziś później – oznajmiłam mu zsuwając na jego talerz dwa jajka sadzone. Usiadłam, stawiając talerz z tostami na środku stołu.
- Łał. Dzięki siostra! – powiedział i spojrzał na mnie szybko. – Mogę tak na ciebie mówić, co?
- Chyba nie masz wyboru.
Uśmiechnął się szeroko i zajął swoim śniadaniem.
- Tylko nie myśl, że ja tak codziennie będę się zrywać z samego rana, żeby ci śniadanka gotować – powiedziałam, biorąc tosta.
- Domyślam się. Nie ma sprawy. Z resztą masz prawo być wściekła.
- Może… Ale nie na ciebie.
- Chyba tak.
- No… to powiedz coś o sobie. W końcu mam mieszkać z tobą pod jednym dachem.
Wojtek uczył się w liceum na profilu matematyczno-fizycznym. Tak w ogóle ma 17 lat i chodzi do 2 liceum. To geniusz, jeśli chodzi o matematykę, fizykę i geografię. To dobrze. Będzie mi pomagał. Dowiedziałam się również, że ma duże powodzenie u dziewczyn. Szczerze musiałam przyznać, że zdziwiłabym się gdyby było inaczej… Wojtek teraz pójdzie do tego liceum, do którego w przyszłym roku pójdę ja. Tata już go zapisał i załatwił książki. Trenuje karate, ma już nawet zielony pas i z tego, co się orientuję, to całkiem dobrze. Obiecał, że mnie nauczy parę rzeczy, jeśli chodzi o samoobronę.
- Wiesz co? Jesteś całkiem fajny – oznajmiłam mu.
- Ty też Siostra, ale lepiej wychodź już, bo z tego, co wiem, za 10 minut masz autobus.
- O Boże!
- Mogę jechać z tobą?
- A ty nie idziesz do szkoły?
- Idę, tylko na dziewiątą.
- To chodź szybko!
Pobiegliśmy na przystanek i ledwo złapaliśmy mojego busa. Ale znaleźliśmy nawet miejsca siedzące.
- O której kończysz lekcje?
- O piętnastej, a co? – spytałam.
- Pójdziemy coś zjeść na miasto?
Nie lubiłam tego wyrażenia, jak nie wiem co.
- Jasne, tylko mam po szkole pracę.
- Pracujesz?
Oczywiście opowiedziałam mu wszystko o moich popołudniowych zajęciach o moich „pacjentach” i o Patrycji, Miśku, przy okazji o Danielu. Wojtkowi oczy zabłyszczały, gdy usłyszał o moim zajęciu.
- Mogę pójść z tobą?
- Do pracy?
- Proszę...
Zmierzyłam go spojrzeniem. Jeszcze czego, to moja praca i nie chcę, żeby ktoś mi się mieszał.
- Nie ma mowy.
- Ale dlaczego?
- Bo nie – ucięłam.
Westchnął tylko i nic nie powiedział. Ale kiedy wysiedliśmy pod moją szkoły i tak niósł mi plecak.
- I tak na ciebie tu zaczekam.
- Proszę bardzo. A co? Boisz się zgubić w wielkim mieście? – zaśmiałam się, zabrałam mu plecak i wbiegłam po schodkach.
- Cześć – zawołał jeszcze za mną. Pomachałam mu tylko od drzwi.

Wiesz, fajny ten mój nowy brat

Napisałam do Patrycji.

5 komentarzy:

  1. Cudeńko! Świetnie piszesz :) Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Dopiero niedawno zaczęłam czytać te opowiadanie, ale już się w nim zakochałam. ;DD
    Piszesz go jeszcze? ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, to opowiadanie jest świetne ;D
    I mimo tego, że już bardzo dawno niczego nie dodałaś to mam nadzieję, że jednak kiedyś tam pojawi się nowy rozdział ;)) Będę czekać . ;DD

    OdpowiedzUsuń